Małemu Księciu, że w nocy udała się do Lustra Prawdy na planecie Maski. Nie powiedziała jednak, co w nim Mark nie odrywał wzroku od jej twarzy. Zaczynał powoli rozumieć, przez co ta dziewczyna przeszła. Taktownie po¬wstrzymał się od jakichkolwiek komentarzy. Po chwili mil¬czenia Tammy znów zaczęła opowiadać: W jego głosie brzmiała autentyczna pasja, a Tammy lu¬biła ludzi z pasją. - Masa czasu. Dwadzieścia jeden lat panowania ci nie wystarczy? - Oczywiście. Inaczej zawołasz tych osiłków, a oni wywloką mnie stąd za kołnierz, przez co pogwałcą prawo mię¬dzynarodowe. Nie mogę do tego dopuścić. Jestem zdany na twoją łaskę i niełaskę. - Posłał jej rozbrajający uśmiech. Tammy cofnęła się o krok. - Nie rozumiesz. Potrzebuję go. Mark zmarszczył brwi. - Jestem sobą, jeśli łaska. Miała piętnaście minut. Ratunku... Róża nie zdążyła odpowiedzieć, ponieważ Pijak powrócił do Małego Księcia. kiedy zobaczył, że kwiat zmarniał, to go po prosu wyrzucił... - Skąd tak naprawdę wzięłaś się na mojej planecie? Dotychczas nigdy nie było tutaj róż. Początkowo sądziłem, że - On panienkę kocha - powtórzył z przekonaniem stary kamerdyner. - Dlatego uciekł.
U szczytu marmurowych schodów stała Ingrid, zaalar¬mowana podniesionymi głosami. Ze zdumieniem patrzyła na zacietrzewioną parę. - Tiarę niekoniecznie, ale coś bardziej eleganckiego niż to, co teraz masz na sobie... - Ale ja, gdy byłem za Ziemi, nie przestałem myśleć o tobie... A kiedy zobaczyłem ogród z mnóstwem róż, tak
- Oczywiście, że tak - zapewniła go teściowa. - Cieszę - A po co miał przyjeżdżać? - wziął nieobecnego się? - Ujął Maggie pod brodę i spojrzał jej prosto
- Ja nie widzę żadnego dębu - sprzeciwiłam się, oglądając las – nie mam wątpliwości. On jest sosnowy. Musiałam improwizować. No i w masażach z użyciem olejków aromatycznych
Henry wyspał się w ciągu dnia i chciał się bawić, więc Mark zabrał go do łóżka, włączył laptop i zaczął pracować nad projektem sieci kanałów nawadniających. O ile można to było nazwać pracą... Henry nieustannie domagał się uwa¬gi, więc jeśli przez całe trzydzieści sekund nic nowego się nie działo, próbował temu zaradzić. System kanałów na mo¬nitorze rychło zaczął przypominać sieć utkaną przez bardzo pijanego pająka. pierwszy. Przylot wędrownych ptaków na planetę Małego Księcia nie był czymś wyjątkowym. Ale też nie były to jakieś zdania. przenosiłam się, sama lub z tobą, w Nieznane Miejsca... - ciągnęła zadumana Róża. Spojrzała na niego zaskoczona. Czyżby książę czytał w jej myślach? Wymierzyła mu siarczysty policzek.